autorka: Patrycja Jastrzębska

Supersam, Pawilon Chemii, kina: Moskwa, Skarpa, W-Z – takie perły architektury powojennego modernizmu straciliśmy bezpowrotnie. Czy jednak wyciągnęliśmy z tego wnioski? Czy przyszła refleksja prowadząca do opamiętania w postępującej destrukcji tej części naszego dziedzictwa?

11

To wspaniała, pełna przestrzeni, lekka i krucha budowla. Boję się, że niedługo może zniknąć. Bo problemem w tym mieście jest to że przez dziesiątki lat było ono uśpione pod względem inwestycji i teraz nadrabia zaległości. Dzieje się to bardzo szybko na granicy obsesji nowoczesnością. W efekcie ten wielki pęd do rozwoju zmiata obiekty takie jak na przykład Supersam, który był znany na całym świecie. Musicie być bardziej ostrożni, bo mnóstwo świetnej architektury, którą Warszawa posiada, możecie w ten sposób bezpowrotnie utracić1 - tak przed wyburzeniem pawilonu Chemii przestrzegał Christian Kerez, niedoszły projektant Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Niestety słowa architekta okazały się prorocze. Zaledwie Kilka tygodni po ich wypowiedzeniu, obiekt został zrównany z ziemią. I tym razem nie przyszło opamiętanie. A wydawało się, że momentem granicznym, który zastopuje bezmyślne wyburzanie architektury modernistycznej było zniszczenie dwa lata wcześniej Supersamu. Duża część środowiska ludzi kultury i sztuki oraz zwykłych mieszkańców protestowała wtedy przeciw planom dewelopera unicestwienia tego niezwykłego obiektu (proj. Jerzego Hryniewieckiego oraz Macieja i Ewy Krasińskich), którego konstrukcja dachu wzbudzała zachwyt nie tylko w Polsce (proj. Wacław Zalewski). Ale tak się nie stało, kolejne cenne obiekty powojennego modernizmu były burzone, w tym przywołany pawilon Chemii.

Pawilon Chemii, 1961-70, fot. Z.Siemaszko/NACPawilon Chemii, 1961-70, fot. Z.Siemaszko/NAC

Wyburzanie legendy

Obecnie także mamy taki moment zwrotny. To wyburzanie dawnego Centralnego Domu Towarowego (Smyka), który z dnia na dzień znika coraz bardziej. Po dawnym Cedecie pozostał jedynie kikut, cień tego czym był – kilkunastocentymetrowy fragment konstrukcji. Wszystko to odbywa się pod hasłem rewitalizacji i przywracania obiektu miastu oraz pod nadzorem i zgodą służb konserwatorskich. A mamy do czynienia z obiektem, który figuruje w rejestrze zabytków! Obecnemu stanowi rzeczy z pewnością winny jest niewielki zakres ochrony obiektu. Do rejestru zostały wpisane jedynie te elementy, które nie ucierpiały w wyniku pożaru w 1975 r. Jednak, co widać na poniższym zdjęciu, ostatecznie nawet one nie zostały zachowane. Znika obiekt, który był perłą powojennej architektury– nie bez powodu wybrany przez Muzeum Architektury we Frankfurcie nad Menem do kolekcji architektury modernistycznej XX w. Powstały w latach 1947-48 był samotnym, nowoczesnym statkiem pośród zniszczonej zabudowy Śródmieścia. Jego architektura wprost nawiązywała do 5 zasad nowoczesnej architektury Le Corbusiera (wolna elewacja, wolny plan, płaski dach, pasy okien, budynek na słupach). Projektanci budynku Zbigniew Ihnatowicz i Jerzy Romański zdążyli z realizacją tuż przed wprowadzeniem doktryny realizmu socjalistycznego. To doprawdy rechot historii, że obiekt silnie krytykowany w latach 50. za jego kosmopolityczne wzorce, obecnie, w dobie ustroju demokratycznego i wolnego rynku jest wyburzany. A wszystko to dzieje się pod płaszczykiem przebudowy i powrotu do pierwotnego projektu z lat 40. XX. Inwestor, firma Immobel, jest na tyle skuteczna w zapewnieniach o odbudowie dawnego Cedetu, że część warszawiaków, w tym osób z branży, jest skłonna uwierzyć w zapewnienia dewelopera o przywracaniu obiektowi dawnego blasku. Nawet kilka słupów – jedynych elementów, które pozostały po dawnym domu handlowym nie jest w stanie ich przekonać o praktycznym unicestwieniu obiektu. Skoro zatem może zostać rozebrany taki obiekt jak Cedet figurujący w rejestrze zabytków, to czy w ogóle możemy mówić o jakichkolwiek możliwościach faktycznej ochrony tej architektury?

CEDET, 14.03.2017, fot. Mateusz M. OpasińskiCEDET, 14.03.2017, fot. Mateusz M. Opasiński

Warszawska szkoła konserwacji

Burzenie i budowanie na nowo zabytków staje się niepokojącą praktyką, która stosowana jest coraz częściej i określana ironicznie mianem "warszawska szkoła konserwacji". Dzieje się to nie tylko w wypadku obiektów powojennego modernizmu – willa Granzowa w Rembertowie czy Audytorium Chemii na Uniwersytecie Warszawskim są wymownym przykładem tego typu praktyk. Ale pisząc o architekturze powojennego modernizmu nie sposób nie wspomnieć tego co dzieje się obecnie z Rotundą2.

Obiekt, który stał się symbolem Warszawy (kto się nie umawiał pod Rotundą?) zaprojektowany jako część większego założenia Ściany Wschodniej. Ma zostać rozebrany i postawiony na nowo (na zlecenie inwestora Banku PKO BP, projekt: pracownia architektoniczna Gowin-Siuta). Otrzymamy kolejną atrapę, kształtem i kubaturą przypominającą dawny budynek, ale w istocie nim nie będący. Bo, co trzeba jasno powiedzieć, zabytek, to także jego historia, oryginalna substancja, prawda materiału. Rozbierając obiekty i stawiając nowe, które mają udawać stare, a nawet być lepszymi ich modelami, w istocie zgadzamy się na niewybaczalną praktykę. Argumentem przytaczanym zarówno w przypadku Smyka jak i Rotundy są kataklizmy, które częściowo strawiły budynki (w tym pierwszym przypadku pożar w 1975 r., w drugim – wybuch gazu w 1979 r.). W istocie jest to jedynie alibi działań, które prowadzą do unicestwienia obiektu zabytkowego. Bo budynek, w którym nie ma lub jest śladowa ilość substancji zabytkowej, przestaje po prostu być zabytkiem.

Rotunda PKO, 11.03.2017, fot. Mateusz M. OpasińskiRotunda PKO, 11.03.2017, fot. Mateusz M. Opasiński

 Problemy z definicją

Z pewnością niektórych może razić używana przeze mnie forma "zabytek" odnośnie do obiektów powojennego modernizmu. Bo, parafrazując częste wypowiedzi internautów, co to za zabytek, który powstał po wojnie i w dodatku kojarzy się z komuną? Dla niektórych określenie to najwyraźniej jest zarezerwowane dla takich budynków jak Pałac na Wodzie czy Pałac w Wilanowie. Tymczasem zakres ochrony dziedzictwa przesuwa się coraz bardziej w głąb XX wieku, co pokazują praktyki naszych zachodnich sąsiadów: dzieła Le Corbusiera są pieczołowicie konserwowane, a w Berlinie całe modernistyczne osiedle z lat 50. – Hansaviertel – zostało zrewitalizowane. U nas wciąż jednak pokutuje przekonanie, że obiekty powojennego modernizmu to bezwartościowa, tandetna architektura. Przewartościowanie zakresu ochrony dziedzictwa powojennego w Polsce jest nieuniknione. Nie możemy się zatrzymywać na ochronie obiektów przedwojennych. Praktyka konserwatorska innych krajów zachodniej Europy pokazuje, że można i należy chronić modernistyczne obiekty powojenne. U nas jednak do niedawna w służbach konserwatorskich dominowało przekonanie, że architektura ta nie powinna podlegać ochronie konserwatorskiej. Stanowisko takie wynikało także z zapisu ustawy o ochronie zabytków z 2003 r., definiującej zabytek jako: „nieruchomość lub rzecz ruchomą, ich części lub zespoły, będące dziełem człowieka lub związane z jego działalnością i stanowiące świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową”. Co jednak możemy uznać za „świadectwo minionej epoki”?

Interpretacja zapisu nigdy nie była jednorodna zarówno wśród konserwatorów zabytków, jak i grona specjalistów. Bo czy socrealistyczny MDM można zaliczyć do dzieł epoki minionej, a modernistyczne i późniejsze Sady Żoliborskie już nie? Granice okazują się płynne. Ale kwalifikacja „zabytku” coraz bardziej przesuwała się w stronę współczesności i nie do przeceniania są tu działania organizacji pozarządowych i społeczników. Bezpośredni asumpt do objęcia ochroną obiektów powojennego modernizmu dało wystosowane w lutym 2016 r. pismo Generalnego Konserwatora Zabytków Magdaleny Gawin, skierowane do wojewódzkich konserwatorów zabytków, które zmieniało w sposób zasadniczy wykładnię służb konserwatorskich odnośnie ochrony „dóbr kultury współczesnej” (powstało wskutek interwencji Stowarzyszenia Masław/Tu było, tu stało, Towarzystwa Opieki nad Zabytkami oraz Miasto Jest Nasze). Czytamy w nim: (...) architektura powojenna, o ile odpowiada przymiotom zabytku, określonym w przepisach, może być objęta zarówno wpisem do gminnej ewidencji zabytków, jak i zostać wpisana do rejestru zabytków. Jest to szczególnie ważne wobec postępującego procesu niszczenia wybitnych dzieł architektury polskiej powojennego modernizmu z okresu 1945-89. Okólnik ten znosił wcześniejsze pismo poprzedniego Generalnego Konserwatora Zabytków, Piotra Żuchowskiego, w którym konserwator nakazał wykreślić z gminnych i wojewódzkich ewidencji zabytków obiekty, które są „dobrami kultury współczesnej”: Zastosowanie się organów konserwatorskich do tego wskazania spowodowało wykluczenie z odpowiednich ewidencji licznych obiektów (z warszawskiej gminnej ewidencji zabytków wyłączonych zostało 79 (!)). Pismo Generalnego Konserwatora Zabytków, dało możliwość ponownego włączenia budynków powojennych do GEZ, co też stało się w Warszawie.

 Dworzec Śródmieście, 2016, fot. Regina MajewskaDworzec Śródmieście, 2016, fot. Regina Majewska

Gwarancja faktycznej ochrony

Na początku marca 2016 r. wspomniane organizacje wystosowały List Otwarty w sprawie ochrony dziedzictwa powojennego modernizmu, pod którym podpisało się ponad 100 osób – ludzi sztuki i kultury, m.in. prof. dr hab. Andrzej Rottermund, prof. dr hab. Waldemar Baraniewski, prof. dr hab. Czesława Frejlich, prof. dr hab. Robert Gliński. Twórcy listu pisali: My, podpisani niżej historycy architektury, historycy sztuki, architekci i konserwatorzy, varsavianiści oraz mieszkańcy Warszawy, jesteśmy w pełni przekonani, że obecne działania, mające na celu opiekę nad architekturą powojenną są dalece niewystarczające, a potrzeba przedsięwzięcia kroków zmierzających do tego, aby taka opieka była pełna, rzetelna i gwarantująca faktyczną ochronę jest paląca. Postulaty te spotkały się z konkretnymi rozwiązaniami. W sierpniu 2016 r. p.o. Stołecznego Konserwatora Zabytków Michał Krasucki wpisał do gminnej ewidencji zabytków 90 nowych obiektów – m.in. osiedle Sady Żoliborskie, Muzeum Plakatu, podziemną cześć dworca Warszawa-Śródmieście, Dom Artysty Plastyka ZPAP, willę własna architekta Wojciecha Zabłockiego na Żoliborzu, księgarnię "Uniwersus", gmach Węgierskiej Ekspozytury Handlowej, charakterystyczny "Młotek" na Smolnej czy pawilon wystawienniczo-konferencyjny SARP.

Księgarnia Uniwersus, ulica Belwederska 20/22Księgarnia Uniwersus, ulica Belwederska 20/22

Społeczna synergia

Do ewidencji trafił także pawilon dawnego Hotelu Powiśle (znany jako "Syreni Śpiew"). Na wniosek Stowarzyszenia Masław/Tu było, tu stało, Towarzystwa Opieki nad Zabytkami oraz Miasto Jest Nasze, Barbara Jezierska, Wojewódzka Konserwator Zabytków, wszczęła postępowanie o wpis do rejestru tegoż obiektu. Decyzja ta sprawiła, że deweloper (spółka Radius) odstąpiła od planów wyburzenia dawnego hotelu. Okazuje się jednak, że budynek nie jest zupełnie bezpieczny - inwestor wymontował cenne elementy wystroju, jak tłumaczy, by je zabezpieczyć. Pełną ochronę dla obiektu, w tym dla jego wnętrz, daje wpis do rejestru zabytków, dlatego pawilon powinien zostać w trybie pilnym objęty wpisem rejestrowym. Na razie zostały przy nim wstrzymane prace przez Stołecznego Konserwatora (MWKZ ma dwa miesiące, by dokonać wpisu, inaczej prace znów mogą ruszyć). Sam jednak obiekt jest chroniony i wszelkie pozwolenia na budowę muszą być uzgadniane ze stołecznym konserwatorem.

Pawilon "Syreni Śpiew", fot. Patrycja JastrzębskaPawilon "Syreni Śpiew", fot. Patrycja Jastrzębska

Jak pokazuje powyższy przykład działania organizacji pozarządowych, poparte społecznie mogą przynieść konkretny efekt. Potrzebna jest jednak synergia, wspólne działanie różnych organizacji, instytucji, w tym odpowiednich władz i urzędników, by wprowadzić realne zmiany. Przykład pawilonu na Powiślu pokazuje, że takie współdziałanie jest możliwe.

Nie wszystkie jednak godne uwagi obiekty powojennego modernizmu zostały objęte ochroną. W kolejce czekają m.in. pawilon Cepelii, stadion SKS Warszawianka, Dworzec Gdański czy osiedle Przyczółek Grochowski. Nie sposób nie ulec jednak smutnej konstatacji, że większości spośród cennych budynków powojennych albo się już pozbyliśmy, albo obserwujemy ich agonię. Jednak dla tych, które zostały, warto walczyć dalej.

1„Życie Warszawy“, 04.04. 2008 r.

2 Decyzją Stołecznego Konserwatora Zabytków, Michała Krasuckiego, z dnia 16.03.2017 r., prace zostały wstrzymane. Decyzja utrzymuje się przez dwa tygodnie, jeśli przez ten czas Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków nie podejmie decyzji o wszczęciu postępowania o wpis do rejestru, ruszą dalsze prace rozbiórkowe.

autorka: Patrycja Jastrzębska

Autorka inicjatywy, założycielka strony na Facebooku „Tu było, tu stało”. Historyczka sztuki, absolwentka Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego. Animatorka kultury działająca w obszarze dziedzictwa architektonicznego oraz przestrzeni miejskiej Warszawy. Prezeska Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Mazowieckiej MASŁAW.