Audio

Paweł Jesionowski / Społeczne Archiwum Warszawy

Transkrypcje

"Śmieszna jest ta ulica, ja ją znajduję na przedwojennych planach Warszawy… Węgierska. Praktycznie tu się kończyła Warszawa. Ten budynek ma numer 5/7/9. To też nie jest częste w Warszawie. Ja znam dwa takie adresy: jeden nasz, i jeden to Trójka na Myśliwieckiej. Dlaczego jest akurat 5/7/9? Tego nikt nie wie. Dlaczego jest tak, że kiedy idziemy na wybory, to mają nasz budynek na dwóch listach? Bo mają 5/7/9 jedną i 5/7 drugą. Wiem, że tutaj przed wojną było jakieś gospodarstwo. Prawdopodobnie były trzy parcele i po wojnie jak to porządkowano, to nadano taki numer. Ten budynek został wybudowany na początku lat 60. siłami własnymi firmy Transbud. Pracownicy korzystając ze sprzętu firmowego i pewnie trochę też z materiałów, sami to zbudowali jako taki rodzaj spółdzielni. A naprzeciwko to na pewno jest przedwojenny budynek. Odkąd pamiętam, to on był taki trochę socjalny. Kiedyś na parterze były meliny, bardzo często podjeżdżała milicja nie na sygnale. Panowie milicjanci wysiadali, znikali na chwilę, po czym wracali i odjeżdżali. Nie robili porządku, tylko kupowali sobie flaszeczkę. Tam na dole po lewej stronie mieszkał taki starszy pan z dwoma synami. Synowie mieli tak koło czterdziestki i pamiętam taką scenę, jak on już miał 70-80 lat, chodził o lasce, a oni przed nim klęczeli na tym chodniku. A on ich tą laską tłukł. Coś musieli nabroić, ale żaden nic nawet nie warknął. A dostali taki wpierdziel, że krew się lała, a oni nic. Potem ich gdzieś wysiedlono i przez jakiś czas tutaj mieszkały takie ciekawe typy złożone. Nie wiem, czy z całej Warszawy, czy tylko z Ochoty. Chyba na pierwszym, czy drugim piętrze mieszkała taka pani na wózku. Miała przez całe mieszkanie sznury przeprowadzone i tam suszyła swoje pranie. Ponieważ nie mogła chodzić, miała taki długi kij i tym kijem bez przerwy coś tam poprawiała. I któregoś dnia tych wszystkich ludzi wywieziono. Ciekawe, że zanim ich wywieziono, to tam na górze ktoś wymienił okna na plastikowe. W tych mieszkaniach podobno nie ma nawet toalet. Jak to jest naprawdę, to nie wiem. Dom stał pusty i któregoś dnia widzieliśmy, że tam dzieciaki jakieś się dostają. Było zagrożenie, że ktoś wreszcie wypadnie przez okno. Już nie wiem kto z nas zadzwonił do administracji, czy do rady dzielnicy, ale przyjechali i zamurowali te dolne okna i bramę. Ale nic się nie dzieje, podobno są zakusy, żeby tu jakąś plombę wstawić, ale nie wiem, czy to prawda, że nie zgadza się konserwator, bo budynek jest przedwojenny, czy po prostu nie jest wyjaśniona własność i się boimy tego. Ja się osobiście cieszę, bo jeżeli zdecydują się to zburzyć i coś w to miejsce wstawić, to przez rok, półtora będziemy tu mieli hałas, szum itd. Widok nie jest piękny, ale klimatyczny."

- Paweł Jesionowski